Tym postem zaczynam serię TESTUJĘ, w której będę sprawdzała maseczki i inne przeróżne specyfiki do zrobienia w domu. Na samym początku zabrałam się za maseczkę pod oczy. Jak myślicie sprawdziła się u mnie? Zobaczcie w dalszej części wpisu.
Przepis na maseczkę znalazłam w internecie. Jak wiemy, nie zawsze, co tam się pojawia, jest sprawdzone. Ja byłam pełna obawy, czy to się sprawdzi. A nie ma lepszego sposobu niż sprawdzenie na sobie.
Soda oczyszczona występująca w maseczce ma wiele zastosowań. Można ją pić, wykorzystać w domu lub stosować do pielęgnacji ciała czy włosów. Wodorowęglan sodu (tak nazywa się ten związek chemiczny) ma wiele zastosowań, a w większości zachowuje się jak słaba zasada, więc nie ma obawy o nieporządne skutki.
Pora wrócić do tematu, a nie rozpisywać się o związkach i chemii :)
Rzeczy potrzebne do zrobienia maseczki to:
Sposób wykonania:
- Weź małą miskę i łyżeczkę. Do miseczki nalej dosłownie parę kropli mleka (obojętnie ile ma procentów)
- Następnie dodaj łyżeczkę sody oczyszczonej. Jeśli jest za rzadkie, dodaj odrobiny sody. Natomiast jeśli jest za gęste dodaj kroplę mleka. Konsystencja powinna być zbita, nie płynna.
- Mieszaj aż nie będzie grudek i będzie jednolita mieszczanina.
- Zostaw na 20 minut w lodówce.
- Po wyjęciu maseczka będzie dość gęsta, ale z czasem się roztopi. Mieszamy ją.
- Nakładamy na oczyszczoną skórę wokół oczu. Czekamy 15 minut i ściągamy maseczkę okrężnymi ruchami (jak przy peelingu). Zmywamy wodą i wklepujemy krem pod oczy.
Ocena (krytyczna?!) :
Samo przygotowanie maseczki jest banalne. Kiedy jest za gęsta dodajesz mleka... Problem robi się kiedy wyjmiemy zastygnięte "coś" z lodówki i mamy założyć to na twarz. Wszystko się osypuje i ciężko się to nakłada. Cienkiej warstwy nie da się tego robić. Wkłada się to pełnymi grudkami.
Po paru minutach zaczyna się kolejna zagwozdka. Wszystko zaczyna płynąć w dół. Mówiąc pokrótce działa siła grawitacji. Tu spływa, tu gęsta papka.
Maseczka na moim oku |
W internecie znalazłam jeszcze wykorzystanie tej maseczki na problemy z trądzikiem. I powiem jedno: nie nadaje się na 100%. Kiedy miałam spływ substancji, to zaczęła mnie piec skóra na policzkach, gdzie mam problemy z niedoskonałościami. A po zdjęciu tego czegoś miałam czerwoną skórę z widocznymi małymi naczynkami. Porażka.
Opuchlizna stała się mniejsza, ale zrzucę to na działanie chłodu. Skóra była trochę miększa (zapewne przez mleko), ale sińce jak były, tak są. Nic ich nie ruszy.
Podsumowując krótko: Lepiej spróbować coś innego. Bo wydaje się się, że ta maseczka powstała przez pomyłkę. Ale to moja skromna opinia. :)
Przygotowanie: 9/10
Nawilżenie: 6/10
Zmniejszenie opuchlizny: 8/10
Zmniejszenie przebarwień: 3/10 !
Konsystencja: 2/10 !
Cena: tani
Nie słyszałam o tej maseczce, ale raczej jej nie zrobię ;)
OdpowiedzUsuńO matko!
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o niej nigdy hmm
OdpowiedzUsuń;
OdpowiedzUsuńMaseczki, kremy to wszystko ważne. Pamiętajcie że można też uzupełniać dietę stosując http://dbamooczy.pl/wsparcie-wzroku/luteina-i-zeaksantyna-naturalnie-dobrana-para/ , dla uzupełnienia składników wpływających na dobry wzrok.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pierwszy raz spotykam się z takim sposobem. Muszę wypróbować
OdpowiedzUsuńpolecam tego bloga gorąco!
OdpowiedzUsuń