Zabierałam się na napisane tego posta bardzo długo. Raz nie wychodziły mi zdjęcia (dalej nie są idealne - przepraszam), później chciałam przetestować wszystkie cienie. I tak po dobrym miesiącu od zakupu, piszę recenzję paletki Flawless 4 od Makeup Revolution.
Tłumacząc z języka angielskiego wyraz "flawless", otrzymamy coś "bez skazy". Własnie taka ma okazać się nowa paletka firmy Makeup Revolution. To już kolejna paleta cieni o takiej nazwie. Więc co w niej jest takiego niesamowitego? Czym różni się od swoich poprzedniczek?
W poprzednich edycjach mieliśmy do czynienia z chłodnymi odcieniami. Dominowały w paletkach brązy, czernie, kolory nude. Czasami pojawiały się jakieś interesujące kolory, ale większość kolorów była stonowana i idealnie nadawała się na co dzień.
Makeup Revolution wydawała cienie w paru wersjach: matowej, opalizującej lub mieszanej. Paleta Flawless 4 to mieszanina matowych, satynowych i brokatowych kolorów.
Swoje opakowanie zamówiłam na Cocolita.pl. Uwielbiam u Nich zamawiać. Wszystko przebiega szybko i sprawnie, co niestety wygląda różnie.
W paletce są 32 cienie w przeróżnej kolorystyce. Pigmentacja każdego z nich jest bardzo dobra. Stosowane na mokro, sucho czy pod dobrą bazę uzyskują pełnię barw. Można nimi budować intensywność makijażu. Ładnie się blendują. Nie tworzą plam, ani się nie rozwarstwiają z czasem. Pracuje się z nimi bardzo dobrze. Niektóre odcienie mogą się osypywać, ale to jedyny minusik przy tylu zaletach.
Statement, Bloom, Hotter, Muted, Cardinal, Palette whistle, Control, Spin
Zacznijmy od pierwszego rzędu kolorów. Znajdziemy tu jasne kolory oraz takie z drobinkami brokatu. Takie odcienie dobrze sprawdzają się w wewnętrznym kąciku oka lub jako rozświetlacie.
Muszę wspomnieć, że kolor Statement czyli pierwszy odcień użekł mnie od pierwszego użycia. Ma zjawiskową pigmentację a przy blendowaniu jej nie traci. Cudo!
Dahlia, Blush, Bittersweet, Glowing, Down Boy, Candle, Cerise, Garnet
Kolejny rząd naszpikowany jest przeróżnymi odcieniami brązów. Również w nim znajdziemy soczystą barwię różu oraz kanarkowy kolor.
Bardzo dużo tych cieni używam do codziennego makijażu. Można nimi wyczarować przepiękne smokey eye.
Sunday, On Top, Baby, Hair Down, Drop, HoldMe, Ouch, Blend
Kolejny rząd i kolejne cudne kolory. Tym razem mamy dwa ciekawe odcienie z pogranicza czerwieni i różu, masę ciepłych i chłodniejszych brązów oraz prze boską czerń, która jest chyba najmocniej na pigmentowana z całej paletki.
Kisses, Pastel, Crimson, Not Today, Rock Me, Dense, Burn It, Work It
Ostatni rząd. Tutaj znajdziemy prawie wszystkie cienie z brokatem, który należy do tych subtelnych niż oślepiających. Urzekł mnie szczególnie jeden kolor Not Today, który wpada w piękny odcień śliwki. Długo szukałam takiego koloru. Również poprzednik tego cienia Crimson może być jednym z bardziej interesujących kolorów w tej paletce.
Podsumowanie:
Paletka składa się z 32 cieni w bardzo modnych kolorach. Kosztuje o wiele mniej niż Huda, która ma podobne odcienie. Pigmentacja może być porównywalna do wysoko półkowych produktów. Z tylu kolorów można wyczarować niezliczoną ilość makijaży. Jeśli kochacie się malować (lub kogoś) polecam kupić tą paletkę. Świetnie nada się również na prezent urodzinowy i świąteczny. Każda dziewczyna będzie z takiego opakowania cieni zadowolona.
Opakowanie 10/10
Pigmentacja 10/10
Kolory 10/10
Trwałość 9/10
Łatwość w aplikacji 9/10
Cena: ok 40zł
Dostępność: niektóre drogerie stacjonarne i drogerie internetowe np Cocolita, eKobieca
Kupiłyście? Macie jakieś paletki Mur w kolekcji?
Myślę, że jest to super paletka dla kogoś, kto dopiero kompletuje swoje cienie, bo są to dość popularne, codzienne kolory. Dla mnie już trochę nudne, bo mam kilka palet i większość z tych w tej palecie znajdę w pozostałych,, które już posiadam, nie mniej na pewno warta jest przyjrzenia się bliżej :)
OdpowiedzUsuńOsobiście preferuję bardziej stonowane kolory i tego typu cienie do powiek, ale na pewno warto mieć w swojej kosmetyczce paletę cieni w takich odcieniach.
OdpowiedzUsuń