poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Trudnie dobrego początki...




Ostanie dni, tygodnie były dla mnie intensywnie spędzonym czasem w sferze prywatnej jak i zawodowej :) Święta wielkanocne upłynęły pod znakiem babek, pasztetów, różnorakich wędlin i ryb, aż jak o tym pomyślę, to mam pełny brzuch.

W ostatniej klasie gimnazjum jest takie coś, jak egzamin gimnazjalny, który ma nas przygotować do pisania matury. Testy podzielone były na trzy dni, w każdym pisaliśmy dwa arkusze. Na pierwszy ogień poszedł polski i historia. Najbardziej ze wszystkiego obawiałam się rozprawki, która jest najokropniejszą formą pisemną, jaką świat widział. Myślę, że sobie dobrze poradziłam, bo piszemy co tydzień taką pracę na lekcji. Zadnia były łatwe, wręcz zbyt łatwe. Nad niektórymi zastanawiałam się, jaki jest haczyk.



Najlepsze zadnie :) Szczęśliwa urna doczekała się profilu na Facebooku.


Oczywiście musiałam dodać temat rozprawki. Mały Książe jak zawsze się przydaje.

Minął dzień pierwszy. Obiecałam sobie, że pójdę wcześniej spać. Jak zawsze u mnie bywa, kończy się na obietnicach. Ucząc się do chemii, dobiła 2 w nocy, ale rano wstałam o dziwo wyspana. Drugiego dnia pisaliśmy matematykę. Rozumie ją ale jak będzie zadnie na logiczne myślenie to polegnę. Poszło dość gładko. Po podliczeniu wychodzi mi 72%. Mogło być lepiej ale trudno. Biologia była podchwytliwa. Geografia łatwiutka, ale za to chemia, chemia wryła mnie nieodłączalnie z krzesła szkolnego. Kto wymyślał te zadania? Tak samo z fizyką.



Całe święta się uczyłam, ale niestety prawie nic mi się nie przydało.

W trzeci dzień miałam najmniejszy stres, nie dlatego, że był angielski, ale mnie wszystko opuściło. Najbardziej obawiałam się słuchania. Moje obawy powiodły się. Jak coś nie dosłyszysz to musisz strzelać. Podstawa była łatwa jak to podstawa. Rozszerzony nie liczy się do punktacji przy wyborze szkoły (a może bym uzbierała parę potrzebnych punktów).

Dni egzaminu spędziłam bardzo optymistycznie wśród cudownych ludzi, którzy zadbali o niesamowitą atmosferę. Podczas godzinnej przerwy pomiędzy egzaminami nie nudziliśmy się.

Śmieszyły mnie dziewczyny, które ubrały niebotycznie wysokie szpilki, jakby one oznaczały ich poziom inteligencji. Ledwo chodząc na obcasach, utrzymywały się na powierzchni ziemi. Nie wiem jak one to robiły, ja bym pewnie pięć razy miała glebę między zębami.
Chłopacy ubrani w garnitury, koszule z obowiązkowym krawatem lub muchą, robili nie małe wrażenie. Wszystko było świetnie. Teraz tylko czekać na wyniki egzaminu.


Wielkimi krokami szykuje się matura, dlatego tegorocznym maturzystą życzę zdania na 100%. Niech matura otworzy wam drogę do przyszłości :* Pozdrawiam


Trzymam takie angielskie kciuki za maturzystów :)

Pisaliście maturę, egzaminy? Jakie macie z nią wspomnienia?

8 komentarzy:

  1. 5 lat temu pisałam maturę ... (matko! nie wiedziałam, ze jestem tak stara ;) ) Bałam się strasznie, a teraz- z perspektywy czasu- nie było czego ;)
    Ale przyłączam się do życzeń dla maturzystów:)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Kobiety i spółka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przestań :) Kobieta zawsze ma 18 lat :D
      Również pozdrawiam

      Usuń
  2. mam nadzieję, że zaliczysz wszystkie egzaminy celująco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Mistrz :) Może nie byłoby takie łatwe, jakby nie napis powyżej rysunku

      Usuń
  4. mature zdawalam 9lat temu a teraz zas zachcialo mi sie uczyc.. tylko motywacja juz nie ta... powodzenia Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  5. widzisz, mówiłam, że egzamin nie taki straszny! :) Ja w poniedziałek zaczynam maturowy maraton. Mimo że się nie stresuję to chciałabym mieć to już za sobą i w końcu zacząć wakacje ;D

    www.magdalenelondon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zostawienie komentarzy.
Jeśli spodobał Ci się blog, to zapraszam do obserwacji.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz na: blackandwhiteblogspot@gmail.com